XXX
Przed świętami spotykamy Anioły
Z torbami uwieszonymi u ramion
W skrzydlatych oblotach
Przemierzają bazary
Gdy powieje wiatr, ich włosy układają narodową rapsodię
Dźwigają karpia na stół wigilijny, on jeszcze żywy –
Lecz znanymi sobie sposobami, bezlitośnie uśmiercą go
W smaczne potrawy
W torbie niosą buraki, niczym piersi zwiotczale ze zmęczenia…
Anioły nie mają czasu na kochanie, wpadają w poduszkę na twarz
Nad ranem, kiedy wszyscy śpią, gotują barszcz i misterne tkają uszka…
Kiedy on mruczał do jej ucha
Koronkowe serenady, na które przecież wciąż czeka…
Polskie Anioły
W srebrnej poświacie nakrywają białe obrusy,
Czekają w aureoli rodzin na Pierwszą Gwiazdkę
A w ramy czasu ucieka ich powab, ich śmiech
Myślą o wszystkim, myślą
Czy główka kapusty przydźwigana z warzywniaka –
Na twardym brzuchu, co przenosi pokolenia w pokolenia –
Czy kapusta podzielona na opłatki i zwinięta w gołąbki
Które wlecą w przepastne przeżuwanie
Czy zasmakuje i w te święta
O północy zniknie majestat, bo
Anioły zmęczone, upadłe
Nie mają siły pójść na pasterkę
23.12.2016
Komentarze